Przygarść drobnych cytatów pozbieranych tu i ówdzie podczas sesji WH40K - służba Inkwizycji, rożni gracze, różni MG, radość z palenia heretyków niezmienna :)
Drużyna przeszukuje zapiski szaleńca, gwardzista Titus jako "niepisaty i nieczytaty" pomaga jak może, z różnymi efektami. W pewnym momencie psyker, najwidoczniej zapomniawszy, że mówi o sztuce dość elitarnej jak na standardy Imperium z politowaniem unosi wzrok ku niebu:
- Szlachetna umiejętność czytania w dzisiejszych czasach upada...
- To, co nigdy nie stało, nie może upaść - odpowiada Titus z rozbrajającym uśmiechem.
Okrętowy medlab, w którym niepodzielnie panuje pani doktor Scarlet, miał stac się miejscem przeprowadzenia działań potencjalnie niebezpiecznych. Grający psykerem G. zaczyna rozwodzić się na temat reorganizacji pomieszczenia.
MG do G.: Scarlet patrzy na ciebie z taką miną, jakbyś miał zamiar ją co najmniej kilkukrotnie zgwałcić.
Inny gracz: To znaczy, uśmiechnęła się?
Na skutek pewnych wydarzeń, drużyna podjęła współpracę z pewnym Zabójcą. Po skończonej akcji między nim a Kaltą, ówczesną drużynową Zabójczynią, zaiskrzyło. Kalta zaczyna mieć wątpliwości:
- Ale co my możemy robić tyle czasu?
- No wiesz... może cię wiele nauczyć - podpowiada MG z wieloznacznym uśmiechem.
- Na przykład czytać i pisać? - dopytuje z nadzieją dziewczę.
Inna drużyna, tym razem całkiem zmilitaryzowana. Na odprawie sierżant instruuje dzielnych gwardzistów:
- Jak tylko napotkacie opór, prowadźcie ogień do oporu!
Ci sami gwardziści, tym razem major ma refleksje podczas sprawdzania czasu:
- No taaak... W pewnym wieku mężczyzna cieszy się, kiedy cokolwiek mu stanie. Nawet jeśli jest to tylko zegarek.
Dzielna gwardia spotyka się z samozwańczymi władcami slumsów w najgłębszej części miasta-kopca.
- Bo my tu mamy taką prostą zasadę... - zaczyna jeden z miejscowych.
- NaOH ? - błysnął ktoś znajomością chemii.
Na koniec parę złotych myśli, które ktoś kiedyś powiedział i już zostało.
Inkwizycja walczy z niezrozumieniem wśród ludzkości.
Chaocysta to lojalista Imperatora w zdrowej tkance Chaosu.
piątek, 29 lipca 2011
Hermetycznie o MMO, czyli dlaczego gracze nie powinni się rozmnażać
Krótkie wprowadzenie. Co jakis czas odkrywamy w naszym życiu brak trzeciego homo sapiens - a to ktoś musi zgasić światło, bo my już wygodnie leżymy w łóżku, a to rzucić czymś w hałasującą nocą kotę. Ale nie tylko. Czasem zdarza się to podczas masowego tępienia pikselowych potworów, w tym przypadku w LOTRO podczas wykonywania dośc trudnego zadania drużynowego.
J(a): Hm... przydałby się tu jakiś healer.
P(ołowiec): Ano.
J: Wiem! Zrobmy sobie dziecko!
P: Doooobre. Wyszkolimy je i będziemy ciągac ze sobą.
J: Problem tylko z jego rozwojem. Strasznie dużo expa trzeba na wczesnych levelach.
P: Oj, no to się wyśle do piaskownicy. Pierwsze 10 poziomów akurat nabije.
J: A co jak trafi na jakichś koksów? Wiesz, zacznie się territory claiming...
P: ...i ninja looting...
J: "Spadaj, to moja łopatka!"
J(a): Hm... przydałby się tu jakiś healer.
P(ołowiec): Ano.
J: Wiem! Zrobmy sobie dziecko!
P: Doooobre. Wyszkolimy je i będziemy ciągac ze sobą.
J: Problem tylko z jego rozwojem. Strasznie dużo expa trzeba na wczesnych levelach.
P: Oj, no to się wyśle do piaskownicy. Pierwsze 10 poziomów akurat nabije.
J: A co jak trafi na jakichś koksów? Wiesz, zacznie się territory claiming...
P: ...i ninja looting...
J: "Spadaj, to moja łopatka!"
Subskrybuj:
Posty (Atom)